i to po trzęsieniu ziemi i trąbie powietrznej jednocześnie - pomyślał wiśniowy krasnal wchodząc do swojej chatki po kolejnej wyprawie w zieloną bajkę.
Miło jest wracać zmęczonym po pracy i zauważyć że jest jasno! Słońce! Dzienne światło! Tylko to targowisko, pobojowisko, kłębowisko...
Natchniona przez Okruszynę, i przerażona nieco po uświadomieniu sobie, że ja nie mam firanek, nastawiam sobie wszystkie posiadane wersje Targowiska i ruszam w bój.
Królewna będzie przebierać mak, a Junior z Latoroślą rozbrajać bomby.
Ciekawam, na posprzątanie jakiego obszaru starczy mi entuzjazmu, oraz po odsłuchaniu ilu wykonań znudzi mi się taniec z odkurzaczem (mam ich co najmniej 40 na podorędziu, jakbym poszukała po półkach, to pewnie więcej, ale mniej niż Ipanemy, Strawberry Fields i Ne me quitte pas; więcej za to niż Tomaszowa, Fever i Nim wstanie dzień).
Ciekawe też, czy zmieni mi się lista top 5 wykonań ulubionych.
Bo klasyczne jest klasyczne. Zastanawiam się, które z nich średniowiecznym śpiewakom najbardziej by przypadło do gustu.
Podkręcam volume i znikam.
Niestety, sprzatanie przenosi się jak zaraza. Ja się zarazam po kazdej wizycie u mojej pedantycznej teściowej i szwagra. Ostatnio sprzątnął nawet mnie z salonu (torbę z rzeczami dla dzieci). Mam nadzieję, ze już Ci przechodzi;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Simona i Garfunkla. A kiedyś był w tv bardzo ciekawy spektakl teatru tvp, gdzie Stenka i Zakościelny śpiewali scarborough fair, po polsku.
Z racji niemania TV Zakościelny video został mi oszczędzony (nie trawię gościa od roli w "Nightwatching", które skądinąd bardzo polecam, nawet z własnej mojej półki). Ale, jak mawia moje siostra, w sieciuni jest wszystko, więc w weekend się zapoznam, skoro mówisz, że ciekawe. Wykonanie oczywiście znam, Stenka i jej głos bardzo mi tu pasuje, nawet Zakościelny nie wadzi. Natomiast rozkłada mnie na łopatki kreatywne tłumaczenie "parsley, sage, rosemary and thyme" jako "pieprz, rozmaryn i mak". Ja rozumiem wymogi tekstu śpiewanego, ale mimo wszystko...
OdpowiedzUsuńAha, z chorób zakaźnych został mi tylko kaszel :-) Entuzjazmu starczyło na całość, z wyjątkiem "salonu", który został potraktowany po łebkach i w kręgu lampy :-D