wtorek, 9 marca 2010

Where are we?


Wasza ulubiona Cherry się dziś czuła jak krasnoludek z bajki. Ten, co mieszkał za zielonymi górami, za zielonymi lasami, w krainie, gdzie wszystko było zielone: niebo, słońce, trawa, domek krasnala. Otóż ten krasnal pewnego dnia wstał rano, wyszedł przed chatkę, popatrzył wokoło (wszystko zielone), popatrzył na siebie (wszystko wiśniowe, od butów po czapeczkę i tusz na rzęsach) i powiedział: OMG, ja chyba jestem z innej bajki.
Ja wstałam rano, wyszłam do pracy, i czułam się podobnie. Miałam przed sobą grupę w której poza fajnymi dziewczynami i jednostkową absencją prezencji siedziały cztery żywe wcielenia definicji słów „mężczyzna metroseksualny”. OMG, albo jestem z innej bajki, albo jestem na takie zjawisko za stara. Na domiar złego w czasie wykonywania przeze mnie czynności służbowych grupa miała za zadanie wyrażenie się artystyczne. I odbył się w stosownym momencie dialog taki:
Wiśnia (z entuzjazmem): O, jaki ładny narysowany kot!!!
Uczestnik (z uśmiechem politowania przez lekko zaciśnięte zęby): To diabełek jest.
Wiśnia: Yyyyyy….. (w duchu: OMG!)

*** 
Oświadczam Misiowi, że moim usypiaczem jest podrzutek. Na razie zdystansował mnie odwołaniem do Baumana (pozdrów Misiu chłopca swego) i Ericksona. Sprawdziłam w indeksie, z Hołówki nie wystrzeli, czytam dalej. Nic odkrywczego, ale książka spokojna, do poduszki. I podoba mnie się określenie „potoczne objaśnienie zjawisk zaobserwowanych” (czyżby blog po prostu?). Z tezą, że mimo zalewu nowymi informacjami społeczeństwo ponowoczesne jako całość jest coraz mniej czytelne, trudno się nie zgodzić, aż dziwi użycie słowa „mimo”. Nie pomnę, czyja to była teza. Jak doczytam do końca, potocznie objaśnię zjawisko zaobserwowanej reakcji własnej. O ile będzie to coś nowego.

***
Śmierdzi mi psem. Okropnie. Wszędzie. Nie pomaga używanie kadzidełek, nawet o zapachu vanilla, nawet o zapachu (zapachu!) cannabis. Nie pomaga picie herbat wonnych, pysznych i kosztownych, pozostawionych przez Blondie (senkju, jak mawiali starożytni Japończycy, pijąc senchę). Psina kocha mnie całym niespełna trzykilogramowym jestestwem, i nie rozumie, że bez wzajemności kompletnie. I uwielbia mój dywan. Pocieszam się, że to nie 30 kilo yorków. W desperacji nawet wykąpałam z Latoroślą psa. Pies nie przestał mnie kochać. Śmierdziało chwilowo mokrym psem. Teraz śmierdzi wykąpanym psem.
Ach, jak ja się poświęcam! Muszę sobie zanotować, żeby wypomnieć Latorośli to moje żył wyprucie i siępoświęcenie w odpowiednim momencie, na przykład jakby chciał się życiowo stoczyć i zostać jakimś (enrahah) bankierem, prawnikiem (Bracki wybacz) czy lekarzem. O, wypomnę mu to jak Kota kocham.
Z okazji psa mój pachnący (Misiu Mały potwierdzi) Kot, który przez całe 14 miesięcy życia wspólnego nie zniżał się do czułości i w przypływie wylewnych uczuć dawał się pogłaskać dwa razy lub (nigdy i ) podrapać pod brodą lub (nigdy i ) przytulić, stał się dziko zazdrosny. I, czego nigdy nie robił, kładzie się na moim łóżku i sypia w moich nogach. Za pierwszym razem zawału dostałam, jak się obudziłam. Kot pokazuje psu, czyja pańcia. I ma rację. Tylko że ten pies mnie dalej kocha. Więc ja na pociechę sobie zapalę kadzidełko sun.

*** 
Dokonałam rezerwacji biletu (cóż za pech, korpo tym razem nie szasta darmowymi). Na 18.15, bo do 21.40 nie wytrzymam chyba. Muszę wykombinować parking dla przychówku i skorygować budżet o ten bilet. Intuicja mówi, że warto.  

A teraz posłucham sobie tego (po rekalmie). Wbrew wiśniowemu zwyczajowi, który mówi, że słucha się w domu płyt, a na koncerty się chodzi (nigdy nie obejrzałam żadnej z posiadanych dvd koncertowych mimo że są z koncertów na których byłam. Stoją i się kurzą). Płyty live mogę policzyć na palcach jednej ręki, bo z zasady je omijam. Ale to przecież WS jest. Więc norma pozazwyczajowa, sama w sobie. Mam nadzieję, że link działa.

Idę sobie. Bokszański czeka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones