środa, 10 marca 2010

Over the rainbow



Latorośl namówił mnie wczoraj, niemal zmusił, do obejrzenia z nim 9” (nie „Nine”). Zaskoczyła i wzruszyła mnie bardzo głęboka, nawet nie filozoficzna, ale duchowa interpretacja tego filmiku przez moje dziecko. Bo dla niego to był film m.in. o relacji człowieka z Bogiem, z całą Trójcą. A do mnie przykleiło się „Somewhere…”, rzecz jasna w filmie było w wykonaniu filmowym.

***
Królewna said:
- Wiesz, przemyślałam to i wiem kim będę jak dorosnę.
- ???
- Krawcową.
- Yhm (aktywne słuchanie).
- A Mateusz, wiesz, mój mąż, jak będziemy dorośli, będzie kosmitą.
- Chyba kosmonautą?
- Nie, kosmitą. Ale nie martw się, mamo, nam się to wszystko ułoży i będziemy spokojnie żyć.

***
Jak na razie to ja czuję się coraz bardziej krasnoludkowo i kosmicznie.
Czwartkowa kawa dziś, i trochę plotek z szerokiego świata. O tym, że piękna Tilda Swinton nie tylko ma bliźniaki, ale i żyje z dwoma. Oficjalnie, jawnie i kuuul. W harmonii podobno. O tym, ze na SGH powstało koło n a u k o w e, zajmujące się NLP, i prowadzące badania nad skutecznością uwodzenia zgodnego z NLP. Czekamy na koło naukowe zajmujące się kabałą. O tym, że w Szwecji do formularzy kościelnych wprowadzono trzecią opcję w rubryce „płeć”. Bo, jak mówi rzecznik prasowy, człowiek musi mieć wolny wybór, jeśli chodzi o samookreślenie. Może jesteśmy z Ł. za głupie, ale kurcze, jaka jest trzecia płeć? Łosiasta w sumie jest z wykształcenia od tego, ale też nie wie. Coś tu nie styka. Kolejny news: w kraju zagranicznym i zachodnim wprowadzono kondomy rozmiar xxs, żeby dwunastolatkowie mogli się edukować. Ciekawe, w jaki wzorek te gumki? W spidermany czy edukacyjnie - w tabliczkę mnożenia?
Albo naprawdę jesteśmy ograniczone, albo z innej bajki. Albo za stare (ostatnio każda kawa ma część „a pamiętasz?”).   

Mam wrażenie, że niedługo spełni się moje odwieczne marzenie o dużych, lepiej osadzonych, pięknych oczach. Bo moje małe otwierają mi się coraz szerzej i coraz bardziej się wybałuszają. Jak to napisał Wilde: jak Bóg chce człowieka ukarać, to spełnia jego wszystkie marzenia. 


Niektóre rzeczy się Huxleyowi ani Orwellowi (ani chyba nawet Fukuyamie) nie śniły. A nawet jakby na to wpadli, pewnie by nie uwierzyli...


***
Blondie pojechała, poszła studiować, potem na jakąś zaległą parapetówkę czy urodziny – i zaginęła. Więc, na wypadek gdyby się odnalazła, wracam do a propos Bokszańskiego. „Nieczytelne” społeczeństwo, takie, które traci tożsamościowe punkty orientacyjne, jest trudno sterowalne (w znaczeniu regulacji), za to bardzo prosto i efektywnie można nim manipulować. Instytucje w takim społeczeństwie rozrastają się bez kontroli, i nie ma już podziału władzy, ani nawet kompetencji. Regulacje się rozregulowują. Jest naturą prawa, że normy są wtórne w stosunku do zjawisk, że nazywają post factum interakcje społeczne, ale w ponowoczesnym społeczeństwie nawet otwarcie norm na zjawiska nienazwane nie wystarcza, bo w praktyce nie ma już hartowskich i dworkinowskich reguł, nie ma nic kategorycznego, są stopniowalne i elastyczne zasady – wszystko jest płynne i nieocenne. I musi być politycznie poprawne. Jak ta trzecia płeć. Kompetencje instytucji są tak samo płynne, przykład ostatni, zaskarżenie odmowy dziedziczenia mieszkania komunalnego. Instytucja nieco się rozpędziła, dodała sobie kompetencji, właściwości rzeczowej i praw, i zajęła stanowisko w sprawie o wiele szerszej i z innej działki. I jakoś to gładko przeszło, zrobił się szum, oburzenie na zacofanie, na nieprzystające do nowoczesności prawo, na brak poszanowania praw heteroseksualnych inaczej, i dlaczego stadło pararodzinne typu trzech „tatusiów” pięć „mamuś” jedno dziecko nie ma prawa – toż to skandal na skalę europejską – wypełnić wspólnego pita? Sprawnie działające regulacje stają się niemal niemożliwe. Prawo przestaje być klasycznym minimum moralności, bo nie ma moralności, jest skuteczność. Ewentualnie są moralności alternatywne, równoległe, przeciwstawne – nie mające wspólnego minimum, stąd nieregulowalne poprzez normy.
Manipulacja przez informacje działa jednak sprawnie. Patrz przykład świńskiej grypy. Ktoś ma interes (niekoniecznie etyczny) i ma narzędzie skuteczności – media, i ma przedmiot do wykorzystania – zbiorowość, która bez regulacji i bez punktów orientacyjnych daje sobą sterować. Interes może mieć jakaś mniejszość, mająca dostęp do tuby i głośno krzycząca. A większość, zatomizowana, zsekularyzowana, bez punktu oparcia tożsamości, bez wartości, bez zainteresowania skutecznością (bo jej to nie dotyczy, pozornie; lub dlatego że interesująca jest tylko zawartość lodówki i święty spokój przed telewizorem), nawet nie zauważa, że ktoś nią manipuluje i wykorzystuje, przetwarza i wyzyskuje, kształtując według własnego, dochodowego, widzimisię. 
Skojarzyło mi się to nieczytelne społeczeństwo z tezą lorda Devlina sprzed pi razy oko 50 lat, który próbował wykazać, że społeczeństwo się rozpadnie gdy wspólne normy, jako część tożsamości, zostaną zignorowane. Polemizował z nim „mój” Hart i Dworkin. Teraz myślę, że Devlin da się obronić, jeżeli doda się do jego argumentów założenie, że cechy będące składową tożsamości (jako „odróżnialności”) są zmienne w czasie. Ale ponieważ żyjemy w erze różnorakich post- i neo-, równie dobrze można uznać, że tamto, devlinowskie, „moralne” społeczeństwo, już nie istnieje. Istnieje konglomerat jednostek, działających skutecznie – do pewnego poziomu struktury. Bo na „piętrze” instytucjonalnym jest rozrost i bezwład.     

Pisze też Bokszański, mimochodem, o negatywnej tożsamości ludzi postkolonialnych.


I o tożsamości oporu. To jak P.S. do "Wszystko co kocham" i przygrywka do "Beats of freedom". I o tożsamości Ślązaków. Że tam (Wiśni tu) respondenci identyfikują się z miastem, potem ze Śląskiem. W odróżnieniu od Polaków, którzy z narodem. Czyli, jak mówił Misiu'85: wszystko, co Misiu'75 wie. I co czuje.

***
Oglądam House’a. Jak dojdę do takiego etapu, jak on w pierwszej części odcinka “Private lives”, uprzejmie proszę o mocne walnięcie mnie w głowę młotem. Może być pneumatyczny. Nie chodzi mi o blogerkę, będącą pacjentką.

***
Z przykrością donoszę, że najmniejszy z mieszkańców Wiśniowego zoo, Gryzoń Mały, zginął dziś śmiercią nagłą. Prawdopodobnie w zabawie. Nie lubię psów.
Mamy dzień rozmów poważnych, o sprawach podstawowych (przynajmniej w społeczeństwie przedponowoczesnym).

2 komentarze:

  1. To Wy powazne tematy przy tej kawie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, my tak zawsze 5 dni przed nowiem :-)
    O pogodzie przy herbacie, o imponderabiliach przy latte, o innych aspektach przy innych napojach.
    Każda rzecz ma przypisaną ciecz :-D
    Ale o pieluchach też dziś było, o zakupach, o biżuterii, nie bój żaby. A, i o tatuażach. Z nami jak ze Szczygłem: na każdy temat :-D

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones