ale jeśli ja o 9 rano w sobotę miałam już wysprzątane mieszkanie, powieszone pranie i wyłączone radio, to znaczy, że letarg przeszedł w jakąś następną, niezrozumiałą i dziwną dla mnie samej fazę.
Oczywiście pobudka przed świtem wynikła z odstawiania Latorośli na pociąg do memoriału, na którym został chwilowo wyproszony z maty pod pretekstem pomylenia kategorii. A mówiłam, zwiąż włosy w kitkę.
Spacer miał być poszukiwaniem wiosny, ale z winy Okruszyny spadł deszcz (zmokły pies śmierdzi bardziej niż suchy) więc skończyło się wproszeniem na szarlotkę.
A potem oglądaniem Battlestara pod kątem socjologii religii.
I generalnie mam takiego lenia, że mi się płyty zmienić nie chce i słucham w kółko.
A poza tym mnie boli ząb.
ooo jakie retro! czerwono-czarni górą, poza tym kojarzą się z kolczykami a la white stripes, nie?
OdpowiedzUsuńzazdraszczam szarlotki. lenia mam swojego.
A ja na okrągło słucham Asy (Ashy?) od Ciebie. Wkrótce dzieci zaczną śpiewać: stop calling me a prisoner... :)
OdpowiedzUsuńMoje przeszły przez etap "fajerondmałntyn".
OdpowiedzUsuńSzarlotka na bolący ząb nie jest dobrym wynalazkiem, zwłaszcza w dobie kryzysu płatniczego, bo enefzetu zęby nie bolą, jak wiadomo.
Leń się rozrasta złowieszczo.
A co tam Wisienko, Ty juz na nogach?
OdpowiedzUsuńPsa mam na głowie, skoro dziecię się zmaga sportowo :-/
OdpowiedzUsuńAha, Misiu, skojarzenie Rimskiego-Korsakowa z Meg i Jackiem....bezcenne!!! tego nie kupisz w empiku ni merlinie :-D
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję, ze ktoś wstał dzisiaj później ode mła.
OdpowiedzUsuńja wstałam później! dzień dobry!:)
OdpowiedzUsuńnie R-K, nazwy Misiu, nazwy! czerwono-czarni:)