Nie że zjawisko gospodarcze kreowane przez media i opisywane brzydkim słowem na K, i analizowane przeze mnie w pracy do znudzenia, od korzeni i genezy, po ostatnie skutki i mutacje regionalne, ale że generalnie kryzys motywacji. Bo mnie korpo podkłada nogę. A ja nie mam zamiaru udowadniać , że nie jestem paszczakiem, tylko dlatego, że zostało nadszarpnięte (koincydencją, z moim udziałem) wątłe ego chłoptasia w garniturku, który – zakład? – na pewno jeździ BMW. Czarnym. W roli przedłużacza.
Wrrrrrr
Jak tak dalej będzie, że korpo będzie się zachowywać jakby była na skraju plajty akurat przeze mnie, to ja dziękuję. Trochę, cholera, rozsądku poproszę. Bo się obrażę i znielubię. Zabiorę zabawki do innej piaskownicy. Do tego kaszel suchotniczy mimo medycznych i domowoaptecznych rad i czarów-marów nadal mnie dręczy. Choroba zawodowa? Wypalenie? Zużycie? Sygnał od losu „zmień profesję”? Tylko co ja mogłabym robić innego, jak tylko to umiem i tylko to sprawia mi niesłychaną frajdę?! Kredyt hipoteczny to nie jest dobra motywacja do pracy. Nie dla mnie.
A dla równowagi, po męczących rozmowach nad kawą i szarlotką, business cafe, a potem business lanczu, rozmowa z Pępkowatym, tak z nagła telefoniczna, jakby wyczuł (jakby? na pewno!!!), że to dobry moment. I m.in. o Alicji, i w ogóle. Jak na zawołanie doładowanie baterii, bo ile można business i business… Nawet jak się bardzo lubi konkretne osoby, to jednak homo corporaciensis to nie mój gatunek. Nie ta długość fal mózgowych. Dobrze chociaż, że jedzonko dobre, a interlokutorzy przystojni i nie metro.
Weekend, zdążę się wyzłościć.
Miałam ostatnio taką myśl, by pojechać gdzieś za miasto się wykrzyczeć w lesie. Moze razem, konkursik, która głośniej?:))) Pozdro dla Pępkowatego, jeździliśmy jednym autobusem do jednego liceum w dawnych czasach.
OdpowiedzUsuńZimno... Jak mi suchoty przejdą, upomnę się o sesję. Mimo bytności w kinie powody się mnożą bez kontroli. Próbowałam kiedyś wywrzeszczeć się w aucie, ale w mieście słychać i się ludzie na światłach gapią. Więc las chyba lepszy. Sarenki popłoszymy.
OdpowiedzUsuńCo do P. to chyba muszę popracować nad zdolnościami literackimi albo pobrać korepetycje z kamuflażu :-) :-)
Tak, tez kiedyś myślałam o aucie, ale jak uslyszałam ze swojego auta pod kioskiem Gershwina w RMF classic, stwierdziłam, ze słaba bariera dźwiękoszczelna;)
OdpowiedzUsuń