poniedziałek, 29 marca 2010

Jericho


Bo jakby ktoś szukał tu rozrywki muzycznej, to lojalnie uprzedzam, iż w najbliższych dniach z racji że Wielki, będzie monotematycznie w muzyki przesłaniu (chociaż moje dzieci, pod wodzą Juniora, śpiewają wciąż  Hanihanimamamija, pozdrawiamy ciocię Ł.).
***
Jako że zbrodnia przeciw korpo się przeciągnie do środy włącznie, a potem mam urlop (z czasów szkolnych zostało mi przyzwyczajenie do wolnego w Triduum), wróciłam już jakiś czas temu z dżoba i mam ferie wiosenne (jak wiadomo, mumijna nowomowa poprawna nie uznaje nazwy „wielkanocne”). Wczorajszy entuzjazm Latorośli i mój do rekolekcji ostatniej szansy legł w gruzach po starciu z nowymi dolegliwościami, tym razem nękającymi Królewnę.
Kończymy więc zalegając z filmami i książkami. Na przykład o „mojej” filozof, w którym gra moja imienniczka. Dubbing beznadziejny. Pominę wszystkie wątki polityczno-feministyczne. Wielką kobietą była, tak. Naukowcem - wybitnym. Świat nauki przyjął ją jako kobietę (w pewnym momencie mowa była o niej nawet bez odniesienia do dorobku promotora), niemal habilitował (niemal, bo kobieta, a potem niemal, bo Żydówka), ale jako chrześcijanki nie był w stanie przełknąć. Kościół, dla odmiany, niby widzi jej dorobek naukowy, ale bardziej widzi zmianę wyznania mimo narodowości. Jakby nie liczyła się cała jej droga od umysłu do wiary, jakby liczył się tylko wynik, jakby cała praca naukowa była tylko nieznaczącym szczegółem. A przecież to nie tak. A już zupełnie buntuje się moje feministyczne ego, kiedy definiuje się ją w liturgii „dziewica, męczennica, współpatronka Europy”. To znaczy, nie mam nic przeciw takim opisom, ale dlaczego nie „filozof, zakonnica itd.”? Dlaczego kobieta, która w drodze do Boga używała swojego wielkiego umysłu, i równie wielkiego serca, pokazywana jest wg - po pierwsze - tego, czego nie używała, z czego zrezygnowała? Zresztą, nie tylko ona, i naprawdę z całym szacunkiem dla gloryfikacji czystości, dlaczego cnoty świętych kobiet redukowane są do rezygnacji z seksu, jakby to naprawdę globalnie definiowało ich życie we wszystkich jego aspektach? Czy spotkaliście się kiedyś z określeniem świętego „kawaler” (w znaczeniu stanu, nie że kawaler orderu uśmiechu), nie mówiąc już o „prawiczek”? I dlaczego „dziewica”, słowo opisujące relację kobiety do własnej sfery seksualności, jest oswojone, a „prawiczek”, mający opisać rezygnację męską (jest na to w polskim inne słowo?!) brzmi dziwnie, nieadekwatnie, nieliturgicznie? Wracając do Edith, przecież to właśnie nauka, filozofia, doprowadziły ją do wiary i do odrzucenia oświadczyn, a o Karmelu zdecydowała dopiero w 42 roku życia, i naprawdę, ale to naprawdę chciałabym usłyszeć kiedyś „9 sierpnia – świętej doktor nauk, wykładowczyni, myślicielki....”. To było tak na marginesie.
Generalnie film bardzo dobry, polecam. Najlepiej bez dubbingu.     

3 komentarze:

  1. no dobrze, ale gdzie i jak obejrzeć???

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjechać? Poczekać, aż ja przyjadę na śniadanko? Poszukać? Film M. Meszaros z 1995, gdzieś powinien być :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, sformułowania nieszczęśliwe i archaiczne, niestety.

    OdpowiedzUsuń

Komunikat radiowy

Linki tytułów, paginy i marginesów w większości odnoszą się do YT. O ile jednak nie jest to belly lub nie jest to zaznaczone, walory wizualne nie mają żadnego znaczenia. Muzyka jest do słuchania, a oczy rozpraszają uszy :-) Wklejane pliki mp3 znalazły się w sieci metodą prasowania mojej własnej płytoteki. Miłego słuchania.

Bygones