Nie obawiaj się, BoneyM jest, enrahah, nie do cytowania. Ale cytowane wykonanie z YT jest cool. A tu inne: Poza kompatybilnością z deprechą, siedzenie nad rzekami to kontakt z naturą, boso po trawie itd., co dziś jakoś zdominowało dialogi.
Scena pierwsza
Ona (korposingielka, dzwoni w ważnej sprawie, blablabla, potem bardziej prywatnie): Blebleble....
Wiśnia: Co robisz w Święta?
Ona: Zaplanowałam kontakt z naturą, jadę w góry.
Wiśnia (z entuzjazmem): To może się razem gdzieś przejdziemy?! Może w Sowie?!
Ona: No co ty, oszalałaś?! Nie będę łazić po górach. Założę adidasy i będę podziwiać widoki z balkonu w hotelu.
Wiśnia: zaniemówiła, powalona nowatorskim i markowoobuwniczym kontaktem z przyrodą.
(Chwilę potem zadzwoniła wrócona z wysokich gór Ł. i z Nią się dało umówić na spacer bez adidasów)
Scena druga
Okoliczności: oglądamy Mikrokosmos, film, jak wiadomo, dość ubogi w dialogi. Wszystko, poza pająkiem, było psssepiękne lobale. Aż żałuję, że nie nagrałam Loży Komentatorów, zdało by się na ścieżkę filmową. Fragmenty:
1.
Królewna: Ojacie, osy!
Junior: No coś ty, osły są podobne do koników, to są pscoły!
2.
J: Ale ta pscoła gzebie w tym kwiatku i gzebie…
K: Noooo… Jak mama w torebce…
(Wiśnia zgon)
3.
K: O, jaka szkoda, pająk konika polnego upolował i zaplątał. Mamo, po co on go zaplątał?
W (zamiast zwyczajowo odpowiedzieć nie wiem, zadzwoń do cioci Ł, ona jest biologiem, wysila się): Hmmm, może ma dużo dzieci i musi je nakarmić? A żadne muchy nie latały?
K: Mamo, tam nie ma dzieci. Taki brzydki pająk to na pewno pan. (po namyśle): Wiem! On tego konika da jakiejś pani pająk w prezencie, żeby ona mu chciała urodzić dzieci…
A przez resztę dnia moje turboantybiotykodoładowane dzieci biegały wymachując mieczami, jak zwykle …