
zaliczył więc prawdziwy chrzest, bez wspomagania. Było bardzo przygodowo. Ptaki, zapachy, szum drzew. Nasza kolekcja bardzo pięknych głazów (sam poniosę), niepowtarzalnych zeszłorocznych szyszek, skorupek buczynowych oraz zupełnie niezbędnych kijków i kosturów ma się coraz lepiej. Ze zbierania fragmentów kory – cud?! – wyrośli chyba. Siły zregenerowały się 5 minut po zajęciu miejsc w samochodzie. Oczywiście wszystkie siły poza moimi.
Pralka spiera błoto.
Jaślar miał rację, można tego słuchać wiosną.
Wyjątkowo nie jest to z moich półek, więc nie znam wykonawców.
Czapki z głów!!! Wiedziałam, ze sobie nie odpuścicie:)
OdpowiedzUsuńI słucham Beethovena, uprzejmie dziękuję za tło dla wieczornej krzątaniny.
OdpowiedzUsuń